środa, 9 lipca 2008

Interes (aborcyjny) musi się kręcić

Niejaka Alicja Tysiąc, szerzej znana ze sprzedaży, za ciężkie pieniądze, własnego dziecka, wywęszyła nowy interes. Najobrotniejsza z polskich kobiet zamierza tym razem zarobić na księdzu Gancarczyku, który rzekomo naruszył jej dobra osobiste. Jak sama przyznaje, zależy jej głównie na zysku, uzasadnione więc wydaje się określenie jej terminem businesswoman.

Tak na marginesie- ciekawi mnie, co o dobrach osobistych i ich naruszaniu może wiedzieć osoba, która publicznie domagała się odszkodowania za to, że nie udało jej się zabić własnego, kilkuletniego już wtedy, dziecka? Pewnie niewiele, ale przecież pecunia non olet...

Ks. Gancarczyk, redaktor naczelny „Gościa Niedzielnego", w cyklu artykułów poświęconych obronie życia sprzeciwiał się zabijaniu dzieci, przywołując także przykład Alicji Tysiąc. „Gość Niedzielny" aborcję określa bez użycia eufemizmu jako zabójstwo, akt oskarżenia będzie więc najprawdopodobniej skonstruowany tak, by przekonywać, że takie określenie aborcji obraża kobiety aborcję przeprowadzające. Ergo: istotnym, jeśli nie głównym celem procesu może być doprowadzenie do zakazu określania aborcji (adekwatnym, choć akurat ta kwestia ma tu mniejsze znaczenie) mianem zabójstwa czy morderstwa. Jeśli tak jest w rzeczywistości, możemy powoli mówić o zaprzestawaniu ukrywania faszystowskiej twarzy ruchu proaborcyjnego.

Jedno z naszych większych mediów nadało zresztą dotyczącemu sprawy materiałowi znamienny tytuł „Proces za »niedoszłą morderczynię «", co biorąc pod uwagę linię przez to medium reprezentowaną (tudzież bardzo specyficzne podejście do wolności słowa i myśli) dość wyraźnie pokazuje, że taki właśnie będzie kierunek działania oskarżycieli. Tytuł powyższy jest grubą manipulacją, sugeruje bowiem, że w „Gościu Niedzielnym" użyto sformułowania „niedoszła morderczyni", podczas gdy coś takiego miejsca nie miało.

Wspomniane (bez wymienienia nazwy, coś się ostatnio brzydliwy zrobiłem) medium wywiodło zatem tytułowe określenie z rozumowania: „określają aborcję mianem zabójstwa/morderstwa, a więc określają kobiety, które poddały swoje dzieci aborcji mianem zabójczyń/morderczyń, zatem określają kobiety, które chciały poddać swoje dzieci aborcji, ale z jakichś powodów im się nie udało mianem niedoszłych zabójczyń/morderczyń, skoro więc do tej ostatniej grupy należy Alicja Tysiąc, to wspomnienie jej osoby na łamach „Gościa Niedzielnego" usprawiedliwia sugestię, że „Gość Niedzielny" użył wspomnianego określenia dosłownie. Tymczasem jest dość znaczna różnica pomiędzy wyrażeniem dosłownym, a powiedzeniem tego samego w sposób jakoś tam zawoalowany (sformułowanie „pani minister jest głupia" brzmi znacznie ostrzej, niż oznaczające w pewnej, znanej skądinąd sytuacji dokładnie to samo „koszt raportu pani minister wielokrotnie przekroczył sumę nadużyć, o których ten raport traktował", prawda?).

Kiedy pisałem powyższy tekst, naszła mnie jeszcze jedna refleksja. Oto lewacy domagają się rozszerzenia prawa do zabijania ludzi dzieci; z drugiej strony ktoś pozwał Nicponia za to, że ten postulował legalizację strzelania do lewaków (postulował legalizację, nie strzelanie wbrew obowiązującemu prawu- to zasadnicza różnica). Ciekawe, prawda? Tym bardziej, że Nicpoń wzywał do zalegalizowania karania (dość surowego, przyznam) za coś (konkretnie- za zamachy na cudzą własność i życie) podczas gdy aborcjoniści wzywają do legalizacji zabijania niewinnych za sam fakt istnienia.

Brak komentarzy: