wtorek, 7 października 2008

Stowarzyszenie Maxa Plancka- centrum nienawiści i zacofania?

Popełniłem wczoraj notkę na temat prof. Wolszczana, kończąc ją pytaniem o, ogólnie biorąc, powiązanie nauki i etyki. Podczas trwającej ostatnio dyskusji na temat ewentualnego Nobla dla Wolszczana (na szczęście nagrodę otrzymali fizycy badający cząstki elementarne) dość wyraźnie zaznaczało się stanowisko zupełnie te dziedziny rozdzielające- brutalnie rzecz ujmując "co z tego, że sk..., ważne, że zdolny". Oczywiście osoby twierdzące, że Nobel dla Wolszczana byłby niekorzystny z punktu widzenia przyzwoitego, uczciwego człowieka z automatu zaliczano do zawistników, ludzi "nie rozumiejących, że świat nie jest tylko czarny i biały" itd.itd. Obelgi używane przez przeciwników lustracji znane są powszechnie.

Pewni ludzie, niestety, nie są w stanie zrozumieć, że istnieją osoby krytykujące pewne zachowania nie ze względu na osobiste odczucia, ale z szacunku dla elementarnych zasad etycznych; stąd właśnie biorą się oskarżenia o nienawiść czy zazdrość i chęć dokopania "lepszym od siebie".

Jak donosi portal Dziennik.pl (źródło) pojawiła się właśnie szansa na wytłumaczenie rzeczy za pomocą prostego, przejrzystego przykładu. Oto rzeczniczka Stowarzyszenia Maxa Plancka stwierdziła, że profesor Wolszczan nie jest już mile widziany jako pracownik Instytutu Maxa Plancka w Bonn ("Wiemy, że prof. Wolszczan współpracował z komunistycznymi służbami, gdy był pracownikiem naszego instytutu. Nie jest u nas już mile widziany"). Dośc istotnym jest też sformułowanie "Zatrudnienie osoby z taką przeszłością byłoby niezgodne z etycznymi zasadami naszej instytucji".

Ot, zasady etyczne nie pozwalają na zatrudnienie wybitnego naukowca tylko dlatego, że okazał się on kapusiem. Zawiść? Zacofanie? Czarno-biała wizja świata? Chęć rozliczeń? Solidarnościowa martyrologia? Ograniczone spojrzenie?

A może po prostu zwyczajna, szara, zupełnie niemedialna, pozbawiona siły uderzeniowej przyzwoitość?

Brak komentarzy: