sobota, 26 kwietnia 2008

Grabarz mimo woli.

Komuniści mawiali kiedyś, że kapitaliści sami sprzedadzą im sznurek, na którym zostaną powieszeni. Kiedyś było dawno, a ponieważ komunizm jest ideologią postępową i rozwojową, kapitaliści przestali być potrzebni. Czerwoni wyprodukowali sznurek własnym sumptem. Tym razem jednak nie zamierzają wieszać na nim kapitalistów- sznurek wykorzystany zostanie w zbożnym celu definitywnego przerwania politycznego życia polskich komunistów. Coś w rodzaju samobójstwa, chociaż wątpliwym jest, czy celowego. Najwłaściwszą analogią byłoby chyba porównanie całej sprawy do walki o sławną nagrodę Darwina...

Ale do rzeczy. Włodzimierz Cimoszewicz przybywa naprawić, przemodelować, a nawet odbudować polską lewicę. Przybywa z odsieczą Balickiemu i Celińskiemu, którzy ogłosili tworzenie nowej czerwonej formacji i właśnie Cimoszewicza wskazali jako pożądanego lidera. Projekt się byłemu premierowi podoba i przyznam szczerze, że tym razem się z komuchem zgodzę- mnie pomysł na tworzenie innej niż dotychczasowe (już miałem napisać "nowej", haha) przypadł do gustu. Tak mi się to zgadzanie spodobało, że zgadzam się jeszcze z opinią większości publicystów, którzy twierdzą, że decyzja Cimoszewicza może zmienić naszą scenę polityczną. Oj, może- niby czerwoni są stronnictwem marginalnym, jednak ciągle są w parlamencie. Ich wyprowadzka z gmachu przy Wiejskiej znakomicie wpłynie choćby na estetykę sejmowych korytarzy i odświeży duszną atmosferę, jaką czerwone, totalitarystyczne dziedzictwo i skłonności kładą na naszej scenie politycznej.

Pomysł stworzenia nowej partii lewicowej podoba mi się właśnie dlatego, jest jednak drugi powód. Otóż cieszy mnie, że lewica wiesza się sama; trudniej będzie później płaczącym nad nią "intelektualistom" twierdzić, że wykopanie czerwonych z parlamentu to wynik gry hakami czy innych spisków. PZPR sama swego czasu urodziła i wyhodowała, a SdRP/SLD nie szczędziła przysparzających popularności względów swojemu grabarzowi. Komuniści sami sobie ten sznurek wyprodukowali.

Cimoszewicz jest dość popularny. Na Podlasiu i przy Ordynackiej. Jest wystarczająco popularny, by jego nowo powstająca partia (która zapewne okaże się bardzo podobna do obecnego SdPl) wyrwała sporą część elektoratu SLD. Lewicy nie zjednoczy- trudno podejrzewać, by coś takiego udało się w sytuacji, kiedy z ewentualnej współpracy już teraz wykluczany jest szef SLD- nie zwiększy też zbyt znacząco (jeśli w ogóle) ilości osób na lewicę głosujących, przyczyni się natomiast do korzystniejszego rozkładu elektoratu. Zamiast 6% i 2% czerwone partie dostaną równo po 4%, a w kolejnych wyborach przeciętni wyborcy będą kręcić z zakłopotaniem głowami zapytani, czy kojarzą nazwę "SLD".

Oczywiście powrót Cimoszewicza ma, według jego autorów, przynieść inne skutki. Jak napisałem wyżej- odrodzić czerwonych. Ponieważ by się odrodzić, trzeba najpierw umrzeć, plan Balickiego i Celińskiego ma wielkie szanse na realizację. Połowiczną.

I tego sobie życzmy, choć w dzisiejszych warunkach unicestwienie lewicy ma walory wyłącznie estetyczne.

Brak komentarzy: