sobota, 12 kwietnia 2008

Bojkot- refleksje

Ogłoszony przez kilkunastu blogerów s24 bojkot obcych mediów (obcych nie tyle światopoglądowo, co ideowo- to znaczy manipulujących, notorycznie mijających się z prawdą i aspirujących do roli ośrodków politycznych), który zresztą poparłem, okazał się sukcesem. Nie chodzi tylko o to, że pomimo obcięcia go na SG dowiedzieli się o nim praktycznie wszyscy Użytkownicy s24 (zresztą małej roli SG i co za tym idzie- administracji s24 dowiódł swego czasu Nicpoń). Przede wszystkim istotne są reakcje, jakie spowodował.

Reakcje, trzeba od razu przyznać, chociaż liczne, nie były zaskakujące; wręcz modelowo odpowiadały temu, czego można spodziewać się po poszczególnych blogerach. Scharakteryzuję zjawisko krótko na podstawie trzech głosów.

Popisowiec. Czytam Jego blog raz na jakiś czas i w tej chwili trudno mi przypomnieć sobie, żeby zamieścił na nim coś kontrowersyjnego- a nawet jeśli, to w nader wyważonym tonie blogera obiektywnego. Popisowiec obrywa za to z prawa i z lewa. Bardziej z lewa, bo perfidnie (zaliczenie przez lewicowców do grona "najsensowniejszych prawicowych blogerów" to potężne poderwanie jego wiarygodności po stronie prawej).
Także reakcja popisowca na bojkot jest wyważona; popisowiec z bojkotem się nie zgadza, ale spokojnie, rzeczowo swoją niezgodę argumentuje. Problem w tym, że argumentuje zupełnie niepolemicznie- pisze np. o tym, że problemy podnoszone w bojkotowanych mediach są niewygodne i właśnie to jest bojkotu powodem. Stwierdzenie to jest nieprawdą, w tej chwili nie ma bowiem polemiki pomiędzy środowiskiem "GW" czy "Dziennika" a środowiskiem "GaPola" i "NP", że o "Najwyższym Czasie" nie wspomnę. Nie ma ideowego sporu pomiędzy "Polityką" czy "Trybuną" a "Radiem Maryja" i resztą koncernu o. Rydzyka. Niewygodne treści zamieszczane w takich mediach, jak "GW", "Dziennik" czy TVN nie obejmują kwestii spornych ideowo, ale zależą od tego, że media te używają dla dowodzenia swoich racji chwytów niedozwolonych- niepodważalnych autorytetów, szufladkowania adwersarzy jako faszystów tudzież psychopatów i, przede wszystkim, podawania informacji nieprawdziwych bądź zmanipulowanych. Nie będzie polemiki, dopóki te media nie będą uczciwe- nawet fakt popierania przez nie określonej opcji politycznej nie usprawiedliwia używania wszelkich środków do zwalczania przeciwników.

Jaga. Zupełne niezrozumienie celu akcji ("obce media" zinterpretowane jako "zagraniczne" to tylko najśmieszniejszy przykład; Jaga wie, że akcja trwa "kilka dni", ale nie zadała sobie trudu, by dowiedzieć się, o co chodzi, pisze więc, co jej się wydaje). Cały wpis oparty na analizie, które media i portale mają większościowy udział kapitału zagranicznego- czyli Jaga uderza swoim wpisem w zupełną próżnię, bo przecież nie o to w bojkocie chodzi. Najważniejsze jednak, że uderza i niektórym wydaje się nawet, że celnie.
Nadmienię przy okazji, że nie zamierzam rezygnować z czytania "Rzeczpospolitej" pomimo bodaj brytyjskiego właściciela; podobnie swego czasu czytywałem "Dziennik", który kiedyś był medium znacznie porządniejszym niż obecnie, wyróżniając się głównie otwartością na różne poglądy. Niestety, już przestał, włączając się do walki o rząd dusz z "GW".

Jacek Jarecki. Byłbym wstrząśnięty, gdyby bloger z kręgów UPR/"Najwyższy Czas" (nie chcę szufladkować, po prostu z tymi podmiotami JJ się kojarzy) pochwalił jakąś zbiorową inicjatywę (tak tak, piszę cokolwiek z przymrużeniem oka, jeśli ktoś się nie domyślił). Właściwie krytyka JJ jest jedyną sensowną, na jaką się natknąłem i przyznam, że w pewnej mierze przyznaję p. Jareckiemu rację ("trzeba wiedzieć, co knuje wróg", jak to JJ barwnie określa). Wracam jednak do wyżej postawionego problemu i twierdzę, że w gazetach typu "Wyborczej" mniej jest "knucia", a więcej tępej (nie użyję brutalniejszego sformułowania, chociaż mnie korci) agitki, z której żadnego pożytku nie ma.
Swoją drogą nie kupuję "GW" nawet dla płyt z wartościowym czasem materiałami. Mamy na Dworcu Fabrycznym w Łodzi taki fajny sklepik, w którym można takie płyty nabyć z kilkudniowym opóźnieniem.

Przyłączyłem się do bojkotu i choć dostrzegam pewne jego słabości, uważam, że taka akcja jest potrzebna. Nie przyczyni się co prawda do spadku czytelności bojkotowanych tytułów, jednak może pozytywnie wpłynąć na odbiór prezentowanych w nich treści; uważane są one przez wiele osób za "obiektywne" lub "wyrażające poglądy autorów", w rzeczywistości zaś wyrażają poglądy ludzi umacniających swą pozycję polityczną lub biznesową (niekoniecznie osobiście je piszących). Warto zwracać na to uwagę.

Brak komentarzy: