niedziela, 13 kwietnia 2008

Legalizacja grabieży (reprywatyzacja wg PO)

Dyskusja o reprywatyzacji robi się coraz ostrzejsza. Ustawa w wykonaniu Platformy zresztą do tego prowokuje- obiecuje zwrot 15-20% mienia, co jest nie tylko wartością śmieszną, ale też opartą na cwaniackich wyliczeniach (jak powiedziała ambasador Polski w Izraelu: "Musimy szybko zamknąć tę sprawę z uwagi na sprawiedliwość dziejową, ale także względy ekonomiczne, bo osoby występujące bezpośrednio z pozwami do polskich sądów otrzymują 100 proc. swojej własności"*). Ergo: ustawa reprywatyzacyjna Platformy w założeniu jest obliczona na zagrabienie 80% mienia osób objętych ustawą.

Z drugiej strony spora część komentatorów krytykuje reprywatyzację, twierdząc, że jest to ustawa w swojej istocie niesprawiedliwa, ponieważ pieniądze przeznaczone na rekompensaty są w istocie pieniędzmi podatników, czyli między innymi ich własnymi, a przecież oni nic nikomu nie ukradli. Komentatorzy ci nie kwestionują prawa ograbionych do odszkodowania, uważają jednak, że rozliczać należy tych, którzy na grabieży skorzystali.

O ile reprywatyzacja jest problemem złożonym, nakazującym daleko posuniętą ostrożność w rozwiązywaniu, szczególnie w kwestii dziedziczenia (koniecznie powinna być przyjęta zasada dziedziczenia na takich zasadach, jakie obowiązują w polskim prawie, a nie w zwyczajach różnych społeczności, gdzie np. społeczność dziedziczy po swoich członkach), o tyle osoby krytykujące reprywatyzację z budżetu popełniają jeden, za to kardynalny błąd. Otóż podmiotem grabiącym mienie było (zależne od obcych wpływów, ale jednak) Państwo Polskie. Po roku 1989 doszło do dość głębokich (na oko przynajmniej) zmian w funkcjonowaniu państwa, ale jego zobowiązania wobec wierzycieli pozostały. Przejawiają się one m.in. płaceniem wypracowanych za PRL emerytur czy spłacaniem zaciągniętych przez Gierka długów. Takim samym wierzycielem- różniącym o tyle, że znacznie słabszym- są ograbieni przez komunistów ludzie. Kwestionowanie zatem reprywatyzacji z budżetu jest jednocześnie kwestionowaniem celowości np. wypłat emerytur (wszystkich wypracowanych w PRL) czy spłaty pogierkowskiego zadłużenia.

Faktem niezaprzeczalnym jest, że na grabieży nic nie zyskał polski naród, który teraz musi pieniądze oddawać; również nie sposób zaprzeczyć, iż osoby, które są tego złodziejstwa beneficjentami, można w wielu przypadkach wskazać. Sprawą Polaków jest zatem dojście do sprawiedliwości i odzyskanie zrabowanych pieniędzy; ale ponieważ złodzieje rabowali w imieniu naszego państwa, pierwszym obowiązkiem Polski powinno być zrekompensowanie szkód i zwrot zagrabionego mienia. Kwestia rozliczeń z ludźmi i organizacjami (oraz organizacjami pozostającymi z rabusiami w ciągłości majątkowej), które te szkody spowodowały i na nich zyskały, równie paląca, jest naszą wewnętrzną sprawą i nie może wpływać na zwrot ludziom ich własności.

Nieprzeprowadzenie reprywatyzacji nie jest dla nas, delikatnie mówiąc, powodem do dumy. Ustawa w projekcie PO nie jest nim tym bardziej, ponieważ dąży do zalegalizowania komunistycznej zbrodni kosztem niewielkiego odszkodowania. Ustawa reprywatyzacyjna, jaką należy przeprowadzić w Polsce, powinna zawierać dwa zasadnicze elementy: gwarancję zwrotu pokrzywdzonym całości majątku oraz zobowiązanie odpowiednich służb państwowych do wszczęcia szeroko zakrojonych działań, które doprowadziłyby do odzyskania przywłaszczonego sobie przez komunistów majątku**.

______________________________________

*Tutaj
**Jak zapewne wszyscy wiedzą, SdRP i jej następcy zachowali ciągłość majątkową z PZPR; inne przykłady też zapewne można przytoczyć.

Brak komentarzy: