W jednym z ostatnich wywiadów Rafał Ziemkiewicz stwierdził, że tak naprawdę PiS nie zostało pokonane przez PO, ale przez koalicję medialną, którą Ziemkiewicz nazywa "Orkiestrą". To ze strony Ziemkiewicza wyjątkowa uprzejmość; mimo wszystko ucieszyłem się, przeczytawszy wywiad, ponieważ "Orkiestra" Ziemkiewicza podobna jest w tym punkcie do "szumu" (pojęcia tego używaliśmy w czasie dyskusji z MSem na forum IVRP.pl dla scharakteryzowania zachowania większości polskich mediów w okresie przedwyborczym). Co prawda analogie szybko się kończą- Ziemkiewicz traktuje "Orkiestrę" jak w miarę samodzielny, decydujący w swoich ruchach organizm, podczas gdy "szum" wywoływany jest w określonym celu i żadnej samodzielności za sobą nie niesie- jednak cieszy fakt, iż upowszechnia się patrzenie na grupę mediów przez pryzmat ośrodka politycznego.
Nasz "szum", choć częściowo samodzielny (np. pożyteczni idioci), jest w gruncie rzeczy hałasem tworzonym i wykorzystywanym do negatywnego wpływania na opinię publiczną. Negatywnego, ponieważ- jak można było zauważyć przed wyborami- szum nie miał za główny cel promocji, ale obrzydzenie poprzez skojarzenie kogoś (głównie PiS) ze sobą. Inaczej mówiąc- wokół przeciwników politycznych należące do przeciwnego obozu media tworzyły szum o szczególnym natężeniu; jego treść nie była istotna, jeśli tylko brzmiała nieprzyjemnie i odpowiednio skutecznie męczyła i zniechęcała do ofiary. "Szum" jest bronią skuteczną głównie dzięki temu podziałowi sceny politycznej na PO i PiS, wskutek czego wszystkie czynniki uderzające w jedną z tych partii automatycznie działają w interesie drugiej.
Dzięki temu właśnie przegrywająca przez całą kampanię w sondażach PO w ciągu dwóch-trzech ostatnich tygodni kampanii była w stanie odrobić stratę do PiS i zyskać całkiem dużą przewagę w ostatecznym wyniku. Prosty mechanizm- atakowane ze wszystkich stron PiS stanowiło centrum kampanii wyborczej całymi tygodniami; potrafiło zebrać elektorat (wynik osiągnięty przez tę partię mimo wszystko był całkiem niezły), jednak "szum" rozlegający się wokół tej partii skutecznie potęgował niechęć wśród ludzi zwykle niegłosujących i niezdecydowanych. PiS było postrzegane jako partia męcząca, o której wciąż rozmawia się na nieprzyjemne tematy. Ta niechętna część społeczeństwa, zmanipulowana szumem, nadawała się do zagospodarowania; myślę, że gdyby np. koalicja czerwonych w porę zorientowała się, co jest grane i mocno uderzyła w struny, na których zagrała nieznacznie później Platforma (kampania miłości i drugiej Irlandii) wyniki wyborów mogłyby być zupełnie inne.
Wyżej opisany sposób zdobywania elektoratu sprzyja osiąganiu wysokich słupków, nie sprzyja jednak trwałemu ich utrzymaniu. W tej chwili obserwujemy odpływ zapadających powoli w międzyelekcyjny sen wyborców PO, być może podświadomie rozczarowanych faktem, iż uciążliwy szum, wbrew zapowiedziom PO, nie zanikł wraz z klęską PiS; zaniknąć oczywiście nie mógł, bowiem duszna atmosfera wokół przeciwników jest składającemu się z Platformy, mediów i kół biznesowych obozowi politycznemu bardzo na rękę. Poparcie partii rządzącej spada, lecz poparcie dla innych ugrupowań nie rośnie. Dzięki szumowi utrzymuje się wrażenie "złego PiS"; w odpowiednim momencie PO znów wyskoczy z "Irlandią" i słupki podskoczą.
Bo manipulowanie szumem to sugerowanie, iż szum ucichnie- ludzie zaś zawsze mają nadzieję, że w końcu będą mieli święty spokój.
__________________________________________________
*Właśnie, sprawdzając tekst, dostrzegłem piękno sformułowania.